Ce Carpooling pochodzi z AUTOhebdo nr 2300, opublikowanego 23 lutego 2021 r. Poprzez to wznowienie zespół redakcyjny AUTOhebdo składa hołd Éricowi Bhatowi, który zaszczepił w naszych felietonach bezprecedensową pasję. Jego rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje.
Wspomniałeś o „niespodziance” związanej z Twoim pojazdem i musimy przyznać, że jest to spora niespodzianka…
Mieszkam w samym Paryżu i oprócz metra autobus jest zdecydowanie najlepszym kompromisem między czasem, wygodą, bezpieczeństwem i ceną. Przez długi czas miałem samochody, ale kosztowały mnie fortunę na naprawy w garażu i mandaty drogowe. Teraz po prostu je wynajmuję, gdy muszę pojechać do słabo obsługiwanych obszarów poza stolicą. Poza tym pociąg jest fantastyczny; możesz przejechać przez Francję w trzy godziny z prędkością 300 km/h bez mandatu.
Jesteś bardziej zwolennikiem metra czy autobusów?
Metro! Jest jeden co dwie minuty, ale trzeba czekać piętnaście minut między autobusami.
Czy zawsze byłeś Paryżaninem?
Nie, pochodzę z Pau. Były też autobusy, ale gdy byłem młody, dałbym sobie obciąć rękę, żeby przejechać choćby kilometr. Byłem szalony na punkcie samochodów, z powodu Grand Prix Pau i braci Bochet. Philippe był francuskim mistrzem Formuły Blue, a Maxime ścigał się w Formule France. Był równy Laffite, Tambayowi i innym. Dotarło to do mnie, gdy miałem dwanaście lat, w 1968 roku, gdy ojciec mojego przyjaciela zabrał mnie na GP Pau. Beltoise osiągnął niesamowity wynik w F2i Jabouille wspiął się z końca stawki na podium F3…od razu mi się spodobało. Zwariowałem. Kilka lat później, kiedy byłem w liceum, napisałem do Błyskawice Pirenejów oferować moje bezpłatne usługi w zamian za akredytację. Nie chciałem być dziennikarzem, ale mistrzem świata, poza tym, że wkrótce odkryłbym, że jeżdżę jak helikopter. Ci „freelancerzy” pozwolili mi nawiązać kontakt z magazynem Scratch, przodek AUTOtygodniowo. Byłem bardzo pilny, nawet za pilny, ponieważ zajęło mi trzy lata, aby uzyskać BAC. Podczas studiów Siostry podarły moje artykuły, ale ja znalazłem sztuczkę: śledzenie! To Johnny Rives, którego poznałem w sali prasowej w Pau GP, doradził mi, abym skontaktował się z ScratchPrzeczytał kilka moich artykułów, uznał je za bardzo dobre i polecił mi skontaktować się z Etienne’em Moity, który zajmował się Scratch praktycznie sam. Wysłałem mu artykuł o Patricku Tambayu, żeby poznać jego opinię. Opublikował go, miał sześć stron! W trakcie tego procesu napisałem artykuł o Beltoise, a potem o Jaussaud… Kiedy Scratch ustąpił miejsca AUTOtygodniowo, Byłem w szkole dziennikarskiej. Na drugim roku musiałem znaleźć staż i znalazłem dwa: Antenne 2 (wtedy France 2) i AUTOco tydzień. Zacząłem od Hebdo, podczas którego uczestniczyłem w niemieckim GP w Hockenheim. Napisałem nawet „Editorial” na temat pierwszego GP Renault Turbo (1977). Jakie cierpienie! Jak się pisze felieton? Nie wiedziałem. Etienne Moity, redaktor naczelny, powiedział mi: zrób mi lokalnej kawy! Jeśli chodzi o staż w Antenne 2, zostałem tam tylko trzy dni, bo byłem tylko rośliną doniczkową. Byłem bezużyteczny i zadzwoniłem do Hebdo, żeby sprawdzić, czy mogę wrócić na kolejny miesiąc. Pod koniec stażu Etienne chciał mnie zatrudnić. Negocjowałem ze szkołą, żeby nie iść na drugi rok, tylko napisać pracę dyplomową, żeby zatwierdzić dyplom. Tak zacząłem pracę w zawodzie w 1978 roku. W redakcji każdy miał swoją kaplicę, oprócz mnie, który byłem trochę wolnym elektronem. Pamiętam Tour de Corse 78, gdzie Andruet prowadził 131 Abarth od francuskiego importera. Dominował w wyścigu aż do 2 odcinków specjalnych przed metą, gdzie stracił 50 minut na wymianę skrzyni biegów. To Darniche wygrywa za kierownicą „fabrycznego” Fiata. Piszę artykuł „Andruet moralny zwycięzca!” Obaj zadzwonili do mnie, jeden, żeby pogratulować, drugi, żeby mnie obrazić, i wtedy zdałem sobie sprawę, że ludzie, o których pisaliśmy, czytali nas. Mijają miesiące, uczę się swojego fachu i wkrótce Michel Hommell postanawia wypuścić Międzynarodowe Grand PrixZaoferował mi szansę dołączenia do przygody, ale nie odbyłem służby wojskowej. Jedynym rozwiązaniem było zwolnienie się. Zrobiłem to w 9 dni.
Międzynarodowe Grand Prix, magazyn, który miał stać się legendą…
Tak, z tym że na początku byłem sam i pisałem wszystkie teksty – w tym te do AUTOMATYKItygodniowo – a Bernard Asset zrobił wszystkie zdjęcia. Pracowaliśmy jak szaleni. Od poranka Grand Prix do środy zamknięcia nie spałem ani minuty. Grand Prix, pomiędzy Międzynarodowe Grand Prix i AUTOtygodniowo, co stanowiło 100 arkuszy (lub 150 000 znaków. Red.). Cóż za praca, ale i jakie emocje. Jeden numer był Grand Prix, cały w kolorze, który trafił do kiosków tydzień po wydarzeniu. Rewolucja. Trzeba sobie uświadomić, że w tamtym czasie w Hebdo było tylko 4 strony w kolorze. Byliśmy w czterech językach, a nawet doszliśmy do sześciu. Czterdzieści lat później ludzie nadal o tym mówią. Płacono nam grosze, ale jaka to była radość podróżować po świecie. Dla mnie trwało to trzy lata.
Dlaczego odszedłeś?
Ponieważ w 1982 roku Renault poprosiło mnie o zastąpienie Marie-Claude Beaumont i Jacques'a Poissona w dziale komunikacji. F1. Podobało mi się to Prost którego znałem w Formule Renault i którego postępy śledziłem uważnie. Kiedy zaczynał w McLarento ja napisałem jego felieton VSD, tygodnik o bardzo wysokim nakładzie w tamtym czasie. Jako ciekawostkę dodam, że najlepszą osobą do pisania felietonów był Jean-Pierre Beltoise. Był naprawdę zaangażowany. Z drugiej strony był Jarier. Nie jestem pewien, czy przeczytał choć jeden z podpisanych przez niego felietonów, które napisałem w jego imieniu, kiedy był w Tyrrell. Wahałem się, czy przyjąć tę pracę w Renault, ponieważ wymagała ona ode mnie podarcia mojej legitymacji prasowej. To był prawdziwy zawód. To była perspektywa pracy z Prostem i Gérardem Larrousse'em, która mnie przekonała. To była ciężka praca, ponieważ nie było tylko F1, ale także rallye, Formuła Renault itd. Spędziłem trzy lata na 34, quai du Point-du-Jour w Boulogne-Billancourt, ale nie byłem zbyt „Lozange”. Byłem zbyt niezależny. Kiedyś, ponieważ zapomniałem odznaki, strażnik odmówił mi wstępu na parking. Uprzejmie zabrałem go na maskę, ale nie spodobało się to kierownictwu. Mam mnóstwo anegdot, jak ta o Alainie (Prost), który rozbił się w Monako, mimo że wygrał wyścig. To jedyny raz, kiedy widziałem, jak Larrousse traci panowanie nad sobą. W kamperze Alain, który narzekał na złe kolano, leżał i starał się nie zwracać na siebie uwagi, słuchając skarg. Kiedy wyszedł Gérard, zerwał się na nogi i powiedział do mnie: „ No cóż, to nie wszystko. Może pójdziemy do restauracji? » W RPA na finał mistrzostw w 1982 roku, który Alain miał wszelkie szanse wygrać, zaprosiłem czterdziestu dziennikarzy, ale nie chciał udzielić żadnych wywiadów. Pamiętam, jak Dominique Bressot przyszedł do mnie i powiedział, że zamierza nas ograniczyć w Europe 1. To nie była wielka sprawa, w przeciwieństwie do faktu, że jeśli powiedziałem nie dziennikarzowi, poszedł zobaczyć Alaina na żywo, który z nim porozmawiał. Wyglądałem jak idiota. Przegraliśmy mistrzostwa, Prost zatrzasnął drzwi jak wielu innych, a ja też miałem odejść, gdy Bernard Hanon, dyrektor generalny Renault, poprosił mnie, żebym został na kolejny rok. Co zrobiłem na bardzo przyjemny sezon z Tambay i Warwick, ale naprawdę nie miałem ducha domu i wróciłem do AUTOtygodniowo aby, raz jeszcze, poruszyć trochę wszystkiego. Świetnie się bawiłem. Na Dakarze napisałem artykuł „Syn reklamy!”, który przyniósł mi gniew Thierry'ego Sabine'a. Zapominam o takich gościach jak ty na pustyni. „mówi do mnie. Jacky Ickx, który akurat przechodził obok, staje w mojej obronie i mówi: „ On jest dobrym facetem. Jeśli powiedział o tobie złe rzeczy, to na to zasługujesz! „Pan, ten Jacky. Jak Beltoise, który zaszczycił mnie towarzyszeniem mi wszędzie, gdziekolwiek poszedłem. Scratch do AUTO 30 dni…

Eric Bhat był rzecznikiem prasowym podczas F1 Detroit GP w 1983 r. Zdjęcie Bernard Asset
Nie spieszmy się. Na razie jesteś nadal w Hebdo...
Nie na długo, bo po krótkim okresie pracy w AUTO Défense zostałem zrekrutowany przez Magazyn L'Automobile przyjąć rolę dyrektora redakcyjnego. Wbrew powszechnej opinii, uruchomiłem przewodnik po sezonie F1, który sfinansowałem z pieniędzy z reklam, które sam zebrałem, i to podpaliło beczkę prochu. Następnie powiedziano mi, że mam założyć własną gazetę, jeśli nie będę zadowolony... Zacząłem chodzić do kolegów, żeby zobaczyć, kto chce pójść za mną, gdy nadeszła propozycja AUTO PlusZaczynam od 1.er W lipcu 1988 r. i w połowie września zatrudniłem trzydzieści osób, zorganizowałem treść redakcyjną i wyprodukowałem dwa numery „zero” (kompletna wersja czasopisma lub nowa wersja przed pierwszą publikacją, służąca do testowania układu i treści(. Red.) Na początku musieliśmy przetłumaczyć 30%AUTO Obraz, ale trwało to tylko sześć miesięcy. Byłem bólem w szyi, jednak zostałem sam, ponieważ gazeta była pokazywana bardzo szybko, bardzo wysoko, z nakładem 350 000 egzemplarzy. Sukces, który nie wszystkim się spodobał. Nadal słyszę, jak Jean Sage, którego spotkałem przypadkiem na Motor Show, mówi do mnie: „ Czy uważasz, że Twój pamiętnik concierge'a będzie trwał długo? „To trwa już ponad trzydzieści lat... Zrobiliśmy zbyt wiele fajnych rzeczy, to tak naprawdę gazeta sama się wypromowała” na siedzeniu kierowcy. » Odszedłem po dziesięciu latach, kiedy tytuł został sprzedany i trafił w ręce kupca, którego pierwszą misją było usunięcie wszystkich sekcji, które obrażały. Nie przebieraliśmy w słowach. Jestem bardzo dumny z tego zespołu redakcyjnego, który wykształcił niezliczoną liczbę przyszłych redaktorów naczelnych. Opierałem się przez rok, kiedy tytuł przeszedł w ręce EMAP i zmęczony wojną odszedłem. Z internatu, gdzie napisałem swoje pierwsze artykuły, do tego wyjazduAUTO Plus, Przeżyłem trzy ekstrawaganckie dekady. Reszta, niestety, nie miała być tego samego rodzaju...
A dlaczego?
Tworzę magazyn AUTO 30 dni. Niektórzy ludzieAUTO Plus śledźcie mnie, z tym że środków brakuje. Na przykład byłem szefem, redaktorem naczelnym, dyrektorem sprzedaży, dyrektorem produkcji i dyrektorem stowarzyszenia. Pracowałem od 7 rano do 11 wieczorem, ale nic mi nie wychodziło. Mimo wszystko sprzedaliśmy 50 000 egzemplarzy, ale finansowo wisieliśmy. Po półtora roku musieliśmy przestać. Nie zostawiłem żadnego długu. Ostatniemu freelancerowi zapłaciłem, sprzedając moje 2CV!
Po tej porażce wróciłem do AUTO-Live, pięknej gazety sprzedawanej z płytą CD-ROM zawierającą wszystkie obrazy testów publikowanych w miesięcznym wydaniu. Trwało to dwa lata. Następnie zostałem mianowany redaktorem naczelnym Dziennik motocyklowy, Znów dobrze się bawię w atmosferze czystej pasji. Tam moje stare demony wracają, by mnie prześladować. To był sport, robiłem, co chciałem w swojej redakcji, ale dostałem się po złej stronie redaktora, zwłaszcza wynajmując motocykl dla 24 godziny Le MansPubliczność motocyklowa bardzo różni się od samochodowej. Jest na początku i na końcu, a nie w środku. Mieliśmy zaangażowanych czytelników: jeden był lekarzem, drugi kucharzem itd. Chłopcy i dziewczyny z redakcji też byli zaangażowani. Na przykład ten, kto robił testy motocykli dla gazety, był kierownikiem zespołu. Negocjowałem motocykle w Aprilia i znalazłem sponsora, który pokrył koszty. Przez sześć miesięcy czytelnicy mogli śledzić budowę projektu w gazecie. Kiedy nadszedł weekend, zakwalifikowaliśmy się i od pierwszej do ostatniej godziny mieliśmy zwolenników przed naszym stoiskiem. Można było usłyszeć: „ Naprzód MJ! » Miesiąc później mój szef mnie zwolnił pod pretekstem, że kosztowało to za dużo, podczas gdy sponsorzy pokryli większość wydatków, że zrobiliśmy z tej przygody operę mydlaną i że był to duży plus pod względem wizerunkowym. Nie żałuję tej wyprawy do świata motocykli, która nadal pozwalała mi jechać 300 km/h za Randym Mamolą na Ducati Desmosedici Biposto. Atakował jak szaleniec. Moje łokcie dotykały asfaltu. Po tym pięknym interludium w nirwanie znalazłem się w piekle VSD. To było jak nic. Byli tylko szefowie, którzy spędzali czas na naprawianiu tego, co zrobili inni. Krótko mówiąc, nie zostałem tam długo. Po okresie bezrobocia znalazłem pracę: redaktor naczelnyAktorzy publiczni, miesięcznik o polityce. To była profesjonalna prasa. W ogóle nie odnalazłem się w lekko wadliwej linii redakcyjnej magazynu, ale musiałem jeść. Redaktor chciał kontrolować wszystko i szybko stało się to nie do zniesienia. Zostawiliśmy to tak, a ja kupiłem bilet lotniczy do Indii.
Czy to poszukiwanie źródeł dojrzewało przez długi czas?
Nie, moje powiązania z Indiami ograniczały się wówczas do pseudonimu, który nadał im Etienne Moity: „Patou l'Indou”! Wszystko to pochodziło od mojego przyjaciela Jérôme’a Fromenta, któremu dałem nogę w prasie. Poznałem go w Nogaro, gdy pracował jako freelancer w New Obs. Przedstawiłam go jak wielu innych. To on zapoznał mnie z Ajurwedą. Mówił mi o tym, ale tak naprawdę nie słuchałam go aż do dnia, kiedy zabrał mnie do kina w Saint-Michel w Paryżu, żeby zobaczyć „ Ajurweda, głos sumienia! „Wyszłam z pokoju z myślą, że to jest to, co chcę robić. Tym razem to on dał mi nogę i pomógł mi znaleźć, dzięki swoim kontaktom w Indiach, dobrą szkołę ajurwedy. To zmieniło moje życie.
Jaki był Twój wcześniejszy związek z Indiami, z Twoim pochodzeniem?
Zero! Byłem tam raz i mi się nie podobało. W rzeczywistości popełniłem ten sam błąd, co wszyscy inni: chciałem zobaczyć za dużo w zbyt krótkim czasie. Tym razem zrobiłem odwrotnie. Zapisałem się do tej szkoły i zostałem tam przez trzy miesiące. Odkryłem Indie, prawdziwe, wśród ludzi. Z doktorem Buthadą i moją bazą, chodziłem bez rozróżnienia do bogatych i biednych. Mój przyjaciel Anil, który uczył mnie masaży, mieszkał w slumsach. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych trzech miesięcy, zachwyciło mnie. Pochłonęło mnie tak, jak pochłonęło mnie dziennikarstwo. Zrozumiałem, że ajurweda jest zapobiegawcza. Trzeba rozmawiać z ludźmi, patrzeć na kolor ich oczu, kolor ich paznokci, ich ogólny wygląd, odcień ich skóry, ich dietę... trzeba zadać 2000 pytań. Trzeba też myśleć tylko o tym i dać to poznać. Dzisiaj ludzie znają to słowo, ale nie to, co ono oznacza. Żyjemy w kulturze judeochrześcijańskiej, w której słowo masaż ma silne konotacje, mimo że odżywia ciało i pomaga budować pewność siebie. W Indiach mężczyźni masują mężczyzn, a kobiety masują kobiety, aby uniknąć wszelkich niejasności. Jest to zabieg zapobiegawczy i leczniczy. Nie leczy wszystkiego, ale daje dobrą odpowiedź na wszystko. Największą różnicą w stosunku do medycyny zachodniej jest to, że każdy jest inny. Jest bardzo silny, ale jest taki sam dla każdego. W ajurwedzie każdy jest inny i tego, co mówię tobie, nie powiem nikomu innemu.
Czy to także filozofia życia?
Oczywiście! To oddychanie, medytacja... Jestem w kontakcie z byłym kierowcą F1 Michelem Leclère, starym przyjacielem, który jest naturopatą, i dużo rozmawiamy. Miałem trzy pasje: wyścigi samochodowe, prasę motoryzacyjną i ajurwedę. Jeśli jest jedno zdanie, które łączy to wszystko, to jest to: podążaj za marzeniami! Mam 64 lata i miałem niesamowite szczęście, że żyłem tylko z pasji. Podążaj za swoim marzeniem „To doktryna, w którą bardzo wierzę.
Czy świat motoryzacji jest już tylko odległym wspomnieniem?
Zdecydowanie nie! Mam wielu przyjaciół w branży. Wspomnieliśmy o Michelu Leclère, ale pozostałem bardzo blisko z wieloma byłymi kolegami, takimi jak Gérard Flocon, z którym oglądałem włoski GP, gdzie Gasly stało się koniecznością. Byliśmy jak szaleni przed telewizorem, prawdziwi fani. Regularnie widuję braci Bochet. Z Philippe, zeszłego lata, otworzyliśmy i zamknęliśmy restaurację, ponieważ tak bardzo pochłonęły nas nasze wspomnienia z motorsportu. Przeszedłem do innej pracy, ale pasja pozostała. Nadal piszę artykuły na stronę internetową „Classic Courses”, artykuły, które chcę, kiedy mam na to ochotę. Niedawno napisałem jeden o Jean-Marcu Andrié, koledze z początków w AUTOtygodniowo, który został drugim pilotem Jeana Ragnottiego i który miał mniej szczęśliwy los niż ja i chciałem opowiedzieć o tym na swój sposób. Pasja pozostała, z tym wyjątkiem, że nie chcę już zostać mistrzem świata!
Jak wyglądała Twoja „kariera” za kierownicą?
Puchar Adour-Océan za kierownicą 2-litrowego Alfy Romeo GT, którego umieściłem na dachu! Byłem również pilotem François Viviera w Périgord Noir, gdzie wygraliśmy Grupę A. Wyczyn, ponieważ zwymiotowałem pod koniec OS1. Wziąłem udział w rajdzie, prowadząc Simca Rallye z Michelem Lamiscarre, ale odpadłem. Naprawdę, lepiej, że wybrałem prasę. Byłem tak szczęśliwy, że mogłem doświadczyć pasji na poboczu torów. Z okazji 40. rocznicy śmierci François Ceverta odbył się dzień upamiętniający, podczas którego byłem gospodarzem startu przed XNUMX osobami, w tym Jackie Stewart, Jean-Pierre Jabouille, Jean-Pierre Beltoise, Henri Pescarolo itp. Zawsze, gdy mogłem włożyć trochę palca u nogi z powrotem do sportów motorowych, nigdy nie wahałem się tego zrobić. Johnny Rives, który początkowo był moim przewodnikiem, jest bardzo dobrym przyjacielem, podobnie jak Bernard Asset, z którym nigdy się nie rozstałem.
Czy telewizja kiedykolwiek Cię pociągała?
Zrobiłem to trochę w „La Cinq”, a także trochę w radiu z RMC. W „La Cinq” komentatorem był Hubert Auriol, którego niedawno mieliśmy nieszczęście stracić. Był fantastycznym motocyklistą, ale nie świetnym prezenterem. Pewnego dnia w Milano Due w studiu Berlusconiego, gdy Hubert był w 17. roku życiae zabrany i poszedłem zapalić papierosa, wpadłem na Ayrtona Sennę, którego nie znałem osobiście. Moja twarz musiała mu coś powiedzieć i przyszedł porozmawiać ze mną. Był tam, żeby nakręcić reklamę. Wypiliśmy razem kawę. Magiczne chwile.
Czy pamiętasz, u którego lekarza rodzinnego byłeś ostatnio?
Jak mogliśmy o tym zapomnieć! To było dziesięć lat temu, w 2011 roku, dla 1er Grand Prix Indii. Nie mogłem tego przegapić! Widziałem wiele znajomych twarzy w padoku, jak Pino Allievi z Dziennik Sportu który się zaśmiał, gdy mnie zobaczył: „ Eric Bhat z Ajurwedy » naśladując Jeana-Louisa Monceta, który zawsze do mnie mówił « Eric Bhat z Reno „po tym, jak pewnego dnia usłyszałem, jak Carlos Reutemann mnie tak wyzywa. A potem wpadłem na Patricka Heada, który zaprosił mnie na gin z tonikiem podczas prób, tak jak robiliśmy to trzydzieści lat wcześniej. Poza tym, jeśli się pospieszymy, będziemy mieli czas, żeby pójść i wypić jednego u mnie przed godziną policyjną...
Czemu nie! Jaka to linia?
Linia metra 8, do Boucicaut!
Kontynuuj czytanie na te tematy:
Olivier Riera
13 o 06:2025
Dowiedziałem się z nieskończonym smutkiem o śmierci Erica Bhata. Miałem 8 lat, gdy Auto Plus trafiło do kiosków. Eric sprawił, że pokochałem samochody i prasę motoryzacyjną. Pochłaniałem Auto Plus, czytałem jego artykuły wstępne z przyjemnością, a wraz z pojawieniem się komputerów stworzyłem własną gazetę. Pewnego dnia wysłałem mu ją, a on mnie bardzo zachęcił. Tak bardzo, że w następny poniedziałek zostałem stażystą, mając 0 lat, w redakcji Auto 18 na 30 tygodnie w sierpniu 3. Był niezwykłą i strasznie sympatyczną postacią. Prasa właśnie straciła wspaniałego człowieka, a ja właśnie straciłem część swojej duszy. Dziękuję Ci Ericu za wszystko, kim byłeś. Spoczywaj w pokoju.
chrześcijański
10 o 06:2025
Dowiedziałem się o śmierci Erica Batha, od Pau, podobnie jak ja, którego ugryzł bakcyl wyścigów podczas GP Pau w 1968 roku. Z zachwytem śledziłem te artykuły od początku w tygodniku, potem w fantastycznym Grand Prix i od kilku lat na stronie Classic-courses. Będzie tam kilka świetnych dyskusji z jego wspaniałymi przyjaciółmi JP Beltoise, jego idolem, i Patrickiem Depaillerem, jego przyjacielem. Będzie nam cię brakowało, Eric.