Pescarolo: „Jestem moralnie zniszczony”

Henri Pescarolo, korespondent 24-godzinnego wyścigu Le Mans dla L'Equipe i Eurosportu, opuścił ścianę boksów i udał się do sali prasowej toru Sarthe. Choć przyjął te misje, czterokrotny zwycięzca imprezy i tak jest bardzo zawiedziony.

opublikowany 11/06/2010 à 11:10

Artykuł wstępny

0 Zobacz komentarze)

Pescarolo: „Jestem moralnie zniszczony”

Henri, znajdziemy cię w pokoju prasowym, konsultant 24 Hours. Co czujesz, gdy widzisz przejeżdżające samochody?
To nie do zniesienia. Dla mnie to katastrofa. Nie mogę się z tym pogodzić. Staram się rzetelnie wykonywać to, do czego zobowiązałem się jako konsultant. Ale jestem moralnie zniszczony. Widzę siebie przygnębionego z powodu mojego zespołu, samochodu, co mogliśmy zrobić, co powinniśmy byli zrobić? To naprawdę bardzo trudne do zniesienia.

Dlatego rozczarowanie nie mija. Czy Twój żal staje się coraz silniejszy w miarę upływu godzin?
Oczywiście, że tak. Im więcej godzin mija, tym częściej powtarzam sobie, że kiedy wpadniesz w ręce osoby niekompetentnej, zupełnie nieuczciwej? tak jest w przypadku tego, który przejął moją stajnię (Jean Py, przyp. red.) – trudno było przewidzieć, co się wydarzy. Gdybym był w stanie trochę przewidzieć i odgadnąć, jakie były jego motywacje lub jego brak, musielibyśmy zorganizować się inaczej. Jest już za późno. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że samochody, które zostały automatycznie wstępnie zakwalifikowane, zostaną utracone. To było nie do pomyślenia. Mam ogromny żal, smutek. Zwłaszcza dla ekipy, która kręci się w kółko po warsztacie, nic nie robiąc, z dwoma samochodami pod plandeką i wyparowujący świetne projekty.

Kolejnym elementem, który musi wzmocnić Twój żal, jest to, że uważamy, że było miejsce na dobre wyniki?
Kiedy patrzę, co zrobiły samochody „benzynowe”, widzę, że mogliśmy zrobić coś dobrego. No cóż, bylibyśmy daleko w tyle za dieslami, bo te samochody ewoluowały w zupełnie niekontrolowany sposób. Ale bylibyśmy przed Astonami. To postawiłoby nas w interesującej pozycji do wyścigu.

Celem jest powrót w 2011 roku?
Tak, moim celem jest nie umrzeć od razu. Walczę jak szalony, żeby znaleźć pieniądze. W tej chwili kontekst nie jest zbyt sprzyjający. Znalezienie budżetów jest trudne, ale taki jest cel.

Uruchomiłeś witrynę wspierającą Twój projekt na rok 2011. Czy wzruszają Cię przesłania wsparcia, które otrzymujesz?
Oczywiście, że tak. Zrobiliśmy to, ponieważ otrzymaliśmy tak wiele próśb od osób, które chciały wyrazić siebie, że udostępniliśmy im narzędzie. Rzeczywiście, robi się cieplej na sercu, gdy widzę, jak bardzo ludzie utożsamiali się z Pescarolo Sport, jak bardzo nas wspierali i kochali. Dla mnie mógłby to być dobry sposób na pokazanie potencjalnym partnerom, że jeśli dzięki nim Pescarolo Sport wystartuje ponownie, wokół tego projektu zapanuje fala entuzjazmu, z którego będą mogli skorzystać. Ale z pewnością rozgrzewa serce.

Widzimy baner przed linią serwisową: „ Le Mans bez Peski to nie Le Mans”. To też musi być zabawne?
Tak, mamy wielu zwolenników. Całe Sarthe utożsamiało się z tym zielonym samochodem, bo jest zielony ze względu na mój kask, to moje kolory. Ale jest też zielony ze względu na kolory Sarthe. To prawda, że ​​od kilku lat mamy przed trybunami swoją grupę kibiców, która w tym roku nadal na nas czeka.

0 Zobacz komentarze)

Aby przeczytać także

komentarze

*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!

0 Uwagi)

Aby napisać komentarz