Tony Kanaan: „Mogłbym prowadzić jeszcze 10 lat”

Po raz pierwszy od czerwca 2001 roku runda IndyCar (dawniej CART) odbyła się bez niego. Mający 45 lat i 23 sezony serialu Brazylijczyk Tony Kanaan odbywa pożegnalną trasę koncertową wyłącznie na owalu.

opublikowany 07/07/2020 à 13:34

Pierre Tassel

0 Zobacz komentarze)

Tony Kanaan: „Mogłbym prowadzić jeszcze 10 lat”

Mając na koncie 23 sezony, myślałeś, że widziałeś już wszystko, ale nagle pojawił się Covid-19…

Szczerze mówiąc, nie było to dla mnie aż tak istotne. Ponieważ w tym roku rozegrałem tylko pięć wyścigów na owalach, mój sezon miał rozpocząć się dopiero w maju w Indianapolis. Byłem na to przygotowany i wreszcie wystartowałem w swoim pierwszym wyścigu zaledwie dwa tygodnie później niż planowałem, w Teksasie. Nie mogę się więc porównywać z pilotami, którzy byli w Petersburgu i musieli zawrócić.

Czy wybór owali w ostatnim sezonie był Twoim wyborem?

Zespół stracił sponsora i nie był w stanie rozegrać pełnego sezonu. Jednakże firma AJ Foyt Racing chciała zaoferować mi pożegnalną trasę koncertową i znaleźliśmy to rozwiązanie, które każdemu odpowiadało. Skupiam się na owalu i Sebie (Bourdais. Przyp. redaktora) misją jest wyniesienie zespołu na nowy poziom na drogach i drogach miejskich. Jest jednym z najlepszych kierowców na świecie i zamierza się tam dostać. Każdy kierowca (Charlie Kimball jest zatrudniony na pełny etat, a Kanaan dzieli numer 14 z Bourdais i Daltonem Kelletem. Przypis redaktora) przybył ze swoimi sponsorami, aby zespół przetrwał. Ja, starzy partnerzy, z którymi błyszczałem.

Jak przeżyłeś pierwszy wyścig w Teksasie?

Było to trudne, bo nie udało mi się wcześniej przeprowadzić testów, tak jak to było zaplanowane. Nie dotknąłem żadnego IndyCar od października. Osiem miesięcy bez prowadzenia pojazdu było pierwszym w mojej karierze. Ale doceniam ten początek powrotu do normalności. Treningi, kwalifikacje i wyścig tego samego dnia były intensywne. Musiałem się dostosować, zwłaszcza że nigdy nie jeździłem z aeroscreenem.

Wy, którzy jesteście tak popularni, co sądzicie o sesji zamkniętej?

To było dziwne uczucie, najdziwniejsze w mojej karierze. W ciągu 38 lat, odkąd zacząłem kartingNigdy nie ścigałem się przed całkowicie pustymi trybunami. Zawsze spędzałem dużo czasu z fanami i bardzo mi tego brakowało. Bez fanów nie ma sportów motorowych. To smutne, ale taka jest cena, jaką płacisz za dzisiejsze bieganie.

Dojechałeś na 10. pozycji, ale samochód był konkurencyjny. Czy była to ulga po dwóch trudnych latach?

Poza sezonem doszło do wielu zmian w zespole (zwłaszcza pojawienie się nowych inżynierów. Przyp. red.). Byłem szczęśliwy, ale nie zaskoczony. Przez cały dzień znaleźliśmy się w dziesiątce najlepszych, co napawa optymizmem, tym bardziej, że chcę ukończyć wyścig w dobrym stylu.

Wyścig Indy 500, który wygrałeś w 2013 roku, jest Twoim celem numer 1...

Absolutnie. Zawsze dobrze sobie tam radziłem, nawet przez ostatnie dwa lata. Wygranie Indy 500 jest czymś niesamowitym, a zrobienie tego ponownie podczas mojej pożegnalnej trasy, nawet nie mogę sobie wyobrazić, co bym czuł.

Twój zdumiewający rekord wynoszący 318 startów z rzędu od 2001 roku dobiegnie końca w ten weekend podczas GP Indianapolis. Czy to dziwne uczucie?

To niesamowite, nawet jeśli ten rekord niewątpliwie zostanie pobity, być może przez Scotta (Dixon, 258 startów z rzędu, przyp. red.), mojego wicemistrza. Ale już miałem szczęście przedłużyć tę serię, ponieważ powinna zakończyć się na początku marca w Petersburgu.

 Czy były jakieś wyścigi, w których byłeś bliski poddania się?

Tak, szczególnie dwa. W 2003 roku złamałem nogę w wyniku kolizji w Japonii ze Scottem Dixonem podczas rundy przed Indy 500. Ścigałem się z ortezą z włókna węglowego i 14 śrubami w nodze (ukończył 3. ed.). W 2008 roku złamałem cztery żebra na Indy 500, ale tydzień później w Milwaukee nadal byłem na starcie. Naprawdę cierpiałem podczas tych dwóch wyścigów, ale cieszę się, że wytrzymałem.

Jak przez ponad dwie dekady widziałeś ewolucję IndyCar?

Po rozłamie CART-IndyCar (w 1996 r., przyp. red.) seria miała trudności. Jednak od czasu przybycia Marka Milesa (prezesa IndyCar od 2013 r., przyp. red.) i Jaya Frye’a (dyrektora zawodów, przyp. red.) seria rozrasta się z roku na rok. A pojawienie się Rogera Penske doprowadzi go do nowego kamienia milowego. To właśnie w zakresie bezpieczeństwa poczyniliśmy ogromne postępy, od owalnej bariery Safer po aeroscreen.

Czy jest jakiś rozwój sytuacji, którego żałujesz?

Chciałbym wrócić do mocniejszych samochodów. Przyzwyczaiłem się do posiadania ponad 1000 koni mechanicznych, a dziś musimy mieć około 600. Mój ulubiony samochód? Honda Reynard 98i z mojego pierwszego sezonu, 1998.

Obecny w Formule Europa Boxer i in F3 Włochy, do których wydawało ci się przeznaczone F1. Jak przybyłeś do Stanów Zjednoczonych?

W Europie miałem problemy z powodu braku sponsorów. A kiedy zdałem sobie sprawę, że trudno będzie przejść do F1, otrzymałem zaproszenie od Tasman Motorsports, które zdominowało Indy Lights. Byłem sponsorowany przez firmę Philip Morris i współpracowałem z nią Helio Castronevesa. Umowa była jasna: gdybyśmy mieli dwa dobre lata, pomogliby nam przejść do CART. Drugi w 1996 r., mistrz w 1997 r. przed Helio, obaj znaleźliśmy się w CART w 1998 r.

Przyjeżdżasz nie mówiąc ani słowa po angielsku, ale szybko stajesz się specjalistą od owali. Jak to wyjaśnisz?

Na początku ich nie lubiłem. Ale dzięki ciężkiej pracy zdałem sobie sprawę, że mój styl dobrze pasuje do tych linii. Trudno to wytłumaczyć, ale występowanie na owalu jest dla mnie całkiem naturalne.

W 2003 roku zostałeś zrekrutowany przez Andrettiego i wraz ze swoimi rodakami Helio Castronevesem i Gilem de Ferranem stałeś na pierwszym podium w wyścigu Indy 500. Co z tego pamiętasz?

Gil, Helio i ja znaliśmy się od dawna. To było wspaniałe dla nas i dla Brazylii, ponieważ od śmierci Ayrtona Senny kraj chciał na nowo odkryć smak triumfu. To podium pozostawiło po sobie ślad.

Najlepsze lata spędziłeś w Andretti Autosport (2003-2010), gdzie nigdy nie opuściłeś finałowej szóstki. Jak przeżyłeś ten okres?

Razem z Danem Wheldonem i Dario Franchitti stworzyliśmy skład na bardzo wysokim poziomie. Atmosfera w zespole była niesamowita. Ale w tej chwili nie zdajesz sobie sprawy, jakie masz szczęście. Dziś wspominam je jako najlepsze lata.

Zostałeś koronowany w 2004 roku, ale trzy razy dotarłeś do finału. Czy masz jakieś żale?

NIE. Zdobyłem tytuł i wyścig Indy 500, niewielu kierowców może to powiedzieć. A twoje „porażki” są częścią twojej historii, częścią nauki, która prowadzi cię do zwycięstwa.

Aby zwyciężyć w 12 roku, musiałeś poczekać do swojego 500. startu w Indy 2013. Czy wierzyłeś w klątwę?

Nigdy nie wierzyłem, że jestem przeklęty, że będę jednym z tych wspaniałych kierowców, którzy nie wygrają tego legendarnego klasyka, jak Michael Andretti. I skończyło się na tym, że udowodniłem tym, którzy tak bardzo się mylili. W 2013 roku przyjąłem wszystko takim, jakie było, ponieważ mógł to być ostatni wyścig w mojej karierze. Nie miałem już sponsorów, którzy mogliby dokończyć sezon. Ale wygrałem i to zmieniło moje życie. Wszystkie te edycje, w których byłem tak blisko zwycięstwa (cztery podia w latach 2003-2012. przyp. red.) nie poszły na marne. Stać się legendą i dowiedzieć się, że zostałeś zwycięzcą biegu 500 mil, to było spełnienie marzeń. Nawet dzisiaj, kiedy budzę się na niewłaściwej nodze lub mam zły dzień, oglądam ostatnie okrążenia tej edycji 2013 i znów znajduję uśmiech.

To zwycięstwo pozwoliło ci podpisać kontrakt z Chipem Ganassim. Co pamiętasz z tych lat spędzonych w cieniu Scotta Dixona?

Scott jest jednym z najlepszych kierowców, jakich znam. Jestem szczęśliwy, że spędziłem cztery lata w tym wspaniałym zespole, ale myślę, że źle poradziłem sobie z tą sytuacją i nałożyłem na siebie zbyt dużą presję.

Przez ostatnie dwa lata nie udało Ci się zaangażować w walkę o tytuł. Jak bardzo frustrujące było to?

Trzeba mieć jasność co do potencjału samochodu i starać się czerpać z niego jak najwięcej frajdy. Nigdy nie straciłem zamiłowania do rywalizacji.

Czy w wieku 45 lat odczuwasz skutki wieku?

Szczerze mówiąc, jestem w najlepszej formie w swoim życiu. Jestem bystrzejszy niż wtedy, gdy wygrywałem mistrzostwa lub Indy 500. Mógłbym jeździć 10 lat dłużej. Poza tym po zakończeniu sezonu nie będę jeszcze całkowicie przechodził na emeryturę. W przyszłości planuję wystartować w jeszcze kilku wyścigach IndyCar. Chciałbym wziąć udział wIMSA i widziałem siebie, po wygraniu Indy 500 i 24-godzinnym wyścigu Daytona, trzymającego się Le Mans na moim koncie. Widzisz, projektów mi nie brakuje.

0 Zobacz komentarze)

Aby przeczytać także

komentarze

*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!

0 Uwagi)

Aby napisać komentarz