Na kwarantannie z AUTOhebdo – Aktualności, relacja, masz głos!

Podczas izolacji powiązanej z covid-19, AUTOtygodniowo uruchamia kreatywność swoich internautów, otwierając przed nimi strony swojej witryny internetowej. Pierwszy, który się skusi: Sebastiana Sarraude oraz jego opowiadanie „Eternal Pau...sterity” w ramach Grand Prix de Pau.

opublikowany 20/03/2020 à 11:04

Medhiego Casauranga

0 Zobacz komentarze)

Na kwarantannie z AUTOhebdo – Aktualności, relacja, masz głos!

Wieczna Pau…steryczność

Alan jest spokojny i stara się zachować koncentrację. Brytyjski siedmiolatek ma zaprzęgnięte cygaro na kółkach, bardzo drogiego Coopera 71 z 1964 r. Przed nim, na polu startowym, dwa majestatyczne Lotusy 24 w kolorze jabłoniowo-zielonym oferują jego pulchne rufy i zwieńczone dwiema ogromnymi rurami wydechowymi, groźnie wyglądającymi jak lufy karabinów maszynowych. Oni też niecierpliwie czekają, aż zgasną światła, by w końcu ruszyć w szaloną rundę i krzyczeć ile sił w płucach w piekielnym koncercie.

 

Alan jest zachwycony, że mógł zakwalifikować się za tymi dwoma wspaniałymi samochodami ze względu na ich urzekający hałas. Dziś jego celem jest dotrzymanie kroku ich szaleńczemu tempu, aby jak najlepiej wykorzystać ich mechaniczną symfonię, przy której włosy stają dęba przy każdym przyspieszeniu. Uwielbia swojego starego angielskiego zielonego Coopera, ale żałuje, że wokalizacje jego czterocylindrowego silnika nie wytwarzają tak radosnych, lirycznych lotów jak V8 Climax.

W swoich małych lusterkach widzi zabytkowy BRM swojego starego przyjaciela Grahama, który odkrywa ten legendarny tor. Alan powiedział mu: „Jedź ze mną do Pau, zobaczysz, pogoda będzie okropna, ale twoje kubki smakowe będą zachwycone, a żołądek pełny! „. Zachęcając go do pójścia za nim, nie spodziewał się, że podczas edycji Historycznego Grand Prix w 2007 roku pogoda będzie sucha. Nie spodziewał się też, że Graham będzie się go trzymał podczas wszystkich testów, aby poznać trajektorie. Logiczny wynik: jego przyjaciel zakwalifikował się zaledwie dwa miejsca za nim.

Wszystkie te stare Formuły 1 z lat 60. nie straciły nic ze swojej świetności i będą mogły stoczyć wspaniałą bitwę jak za dawnych czasów, ale pół wieku później!

Susan, jego żona, która od najmłodszych lat śledziła jego mechaniczne eskapady, siedzi w cieniu wielkich trybun, ostrożnie trzymając w dłoniach swój stary aparat filmowy. Ma niepohamowany gust do wszystkiego, co związane ze sztuką. Wyrafinowane kształty jego samochodów w połączeniu z ziarnistością czarno-białych zdjęć przyniosły mu wielkie uznanie podczas wystaw w Anglii. Jego serce nie może powstrzymać się od przyspieszenia przed wyjazdem. Być może była przyzwyczajona do tego stresu od wieków, ale jej podświadomość nie może zaakceptować bez wzdrygnięcia się, że jej mężczyzna pędzi z pełną prędkością w toczący się sarkofag. Tym bardziej, że tutaj, podobnie jak w Monako, wydaje się, że „uda się albo psuje”.


Grand Prix Pau zlokalizowane jest w samym sercu miasta Béarnaise. © JEAN MICHEL LE MEUR / DPPI

Dzikie bestie zostały uwolnione! Tylne koła trochę się ślizgają i wreszcie raczą napędzać stare bolidy Formuły 1 na wąskim torze otoczonym bezkompromisowymi szynami. Lotosy przed Alanem krzyczą razem dla jego największej przyjemności. Jego przyjacielowi Grahamowi udało się zdobyć miejsce na zakręcie stacji i teraz go śledzi. Już wydaje się, że bliźniacze Lotosy wznoszą się w stronę kasyna. Alan próbuje się zmotywować, krzycząc do słuchawki:

– Chodź, Alanie! Nie zadowolimy się samym podium! Walczymy jak dzieci! Pospiesz się !

Graham puszcza w Beaumont Park, woli zwolnić pedał gazu przed długim zakrętem prowadzącym do Foch i delikatnie pozwala Cooperowi Alana uciec, sprawiając wrażenie, jakby skakał z krawężnika na krawężnik. Z rykiem silników wyłania się czołowe trio na prostej. Dach trybun wibruje ze strachu przed diabelskim dźwiękiem uderzającym w bębenki. Alan zauważa w lusterkach nieobecność przyjaciela, ale widzi wystający zza niego ostry pysk białego samochodu. W kolejnej rundzie utknął już w swoich aspiracjach i wyraźnie grozi wyparciem Anglika w każdej chwili. Zwiększa więc tempo i wykorzystuje całą niewielką szerokość toru, aby powstrzymać przeciwnika. Biały samochód nadal tam jest, czai się pod rurą wydechową. Nie daje wyraźnego sygnału próby wyprzedzenia. Alan obficie się poci i walczy jak cholera, aby utrzymać wierzchowca na akceptowalnej trajektorii. Szyny zbliżają się coraz bardziej do jego kół i zdają się przyciągać go jak magnes.

– Ale kim jest ten facet? – krzyczy w przepocony kaptur.

 

Jego czasy okrążeń poprawiły się i nieubłaganie wrócił do dwóch wiodących Lotusów, którzy zastanawiali się, co „stary” Alan Baillie jadł na śniadanie!

Pętle następują po sobie w zawrotnym tempie; bohaterowie nieustannie balansują na krawędzi brzytwy, jakby stanęli przed życiową próbą.

Spiker jest zachwycony i uważa za stosowne przypomnieć kanoniczny wiek Anglika, aby podkreślić wyczyny sportowe i techniczne, których obecnie dokonuje za kierownicą swojego małego Coopera. Teraz dołączył do Lotus 24 na drugim miejscu; wydaje mu się nawet, że wkrótce będzie mógł ją popchnąć pyskiem. Przez pełny wizjer otrzymuje płonące gazy z wycelowanych w niego strasznych chromowanych końcówek wydechowych. Biały samochód wciąż tkwi za nim, jakby przyczepiony do wyimaginowanego zaczepu przyczepy. Przez chwilę myśli, że widziane z zewnątrz trzy samochody jadące z pełną prędkością muszą sprawiać wrażenie przerażającej procesji na skraju rozpadu. W mgnieniu oka wyobraża sobie twarz Susan zamazaną zmartwieniem, siedzącą na zimnych cementowych stopniach trybun.

Trzy samochody przyjeżdżają ze stacji bardzo późno, hamując z piskiem dymiących opon. Widzowie z trybun Prost wstań nerwowo. Alan tryska po wewnętrznej stronie zakrętu i mija Lotusa 24, który natychmiast zostaje za nim w nadziei na ponowną walkę. Raduje się z radości, ale ta radość mija, gdy w lusterku wstecznym odkrywa ten cholerny biały samochód.

- Niemożliwe ! To niemożliwe ! Nie było miejsca dla dwóch osób!

Wspinając się w stronę Mostu Oscara, wpatruje się w czarny, otwarty hełm tajemniczego pilota. Ze zdumieniem zauważa, że ​​nie jest to legalne od co najmniej pięćdziesięciu lat, a facet, który go nosi, wydaje się drwić z niego, uśmiechając się zadziornie!

- CHOLERA!

Alan jest zirytowany i z dużą prędkością wraca do prowadzącego Lotusa. Widzowie stają przed niesamowitym występem „angielskiego dziadka”, który komentator umiejętnie przekazuje wrzeszcząc do mikrofonu. Alan ponownie skupia się na swoich trajektoriach i próbuje na chwilę zapomnieć o białej pijawce, aby zaatakować samochód przed nim. Ten sam model, wspaniały i bulgoczący Lotus 24 z błyszczącymi rurami wydechowymi. Jego kierowca był nieco zaskoczony, gdy zobaczył, jak Cooper go wyprzedza, i popełnił kilka drobnych, szkodliwych błędów. Nie hamuje na zakręcie krzaków w kłębie dymu równie hałaśliwego, co pachnącego. Oportunista Alan korzysta z okazji, aby wkraść się do środka z uśmiechem. Nie ma nawet czasu zorientować się, że właśnie objął prowadzenie w wyścigu, gdy przeklęty biały samochód wyprzedza go z zewnątrz na jednym tchu! Bezradny wybucha wściekłością:

- NIE ! TO NIEMOŻLIWE ! Fizycznie niemożliwe!

Tym razem może wyraźnie zidentyfikować tył tej białej rakiety.

– LOTOS 32! A formuła 2 ? Żartują ze mnie!

Wyprzedzenie w ten sposób przez samochód niższej kategorii, rzekomo słabszy, niebezpiecznie działa mu na nerwy. W pełni zamierza pociągnąć organizatorów do odpowiedzialności za tę irytującą farsę. Czy my się z niego śmiejemy?

 

Obydwa samochody przekroczyły linię mety z pełną prędkością przedostatni raz pod biurkiem dyrektora wyścigu. Podnosi palec wskazujący, zaczynamy ostatnią rundę. Skulony za tajemniczą Formułą 2 o nadprzyrodzonej zwinności, Alan z niedowierzaniem zauważa, że ​​jej silnik nie emituje ciepła ani hałasu. Wciąż świeży wiatr tego późnego poranka wdziera się mu w szyję, cieplej, jakby droga przed nim była wolna. Postanawia dać z siebie wszystko i spróbować wyprzedzić tę skandalicznie szybką załogę. Zwycięstwo nie ma dla niego większego znaczenia, chce oddać temu szaleńcowi w czarnym hełmie to, co mu się należy. Jednak biały samochód jest zdecydowanie za szybki i przekracza linię mety z dobrą przewagą. Brytyjczyk zmniejsza prędkość natychmiast po wypuszczeniu flagi w szachownicę, której reżyser nie macha, gdy zwycięzca mija. Całkiem zirytowany i spieszący się do walki z oficjalnymi władzami, natychmiast odstawił samochód przy wyjściu z trybun, ku wiwatom wielkich trybun i oklaskom otaczających go marszałków. Wściekły zdejmuje zakrywający twarz kask, zdziera kaptur i idzie aleją serwisową niczym wojownik. Pomrukuje przy każdej gratulacji i klepie po plecach. Uszczęśliwiona Susan idzie w górę rzędu trybun w tym samym kierunku, aby dołączyć do triumfującego męża przed podium.

 

Jean-Paul Pasquet, prezes Automobilklubu Basco-Béarnais, rzuca mu wyzwanie:

– Świetny bieg, panie Baillie! Nie starczyło Ci paliwa na zwycięskie okrążenie?

– Jan Paweł! Nie naśmiewaj się ze mnie! Chcę zobaczyć paszport techniczny tej Formuły 2!

- Przepraszam?

Alan jest zły, przysięga Prezydentowi i Joëlowi Do Vale, dyrektorowi wyścigu, że nigdy nie brał udziału w tak nierównej rywalizacji.

Porażony gniewem zgromadzonym podczas ośmiu okrążeń wyścigu, beknął wyzwiska pod adresem stewardów, najwyraźniej niezdolnych do wymachiwania niebieskimi flagami lub karania białej Formuły 2 niebezpiecznym zachowaniem. Zaalarmowany wybuchami głosów i skrajnym stanem napięcia pilota, doktor Mothes przybywa na ratunek. Wyraźnie zawstydzony tą absurdalną sceną, wskazuje na ekran z tyłu stoiska, na którym pojawia się ogólna klasyfikacja.

– Panie Baillie… wygrywa pan! Rzadko byłem świadkiem wyścigu o takiej intensywności: wspaniała sztuka!

Z załamaną miną Alan szczegółowo opisuje niesamowity ranking. Otacza go tłum dziennikarzy, czuje się niemal śmiesznie. Jest pierwszy, a zielone Lotusy 24 stanęły na podium.

– Gdzie jest ten cholerny Lotus 32?

– Peter Studer jest ósmy, odpowiada Pasquet.

- NIE ! Nie ten! Całkowicie biała, nieskazitelna Formuła 2, jej kierowca ma nielegalny czarny kask! Zwichnął mnie jak zamachowiec-samobójca w buszu!

 

Zgromadzenie wpatruje się w niego, zadając pytania w nieśmiałym wrzasku. Pasquet przerywa burleskę tej sceny i zaprasza go do obejrzenia filmu z wyścigu na stanowisko dowodzenia. Szybka manipulacja przez technika i Alan odkrywa ostatnie okrążenia imprezy. Bez słowa obserwuje swój autentyczny wyczyn na ulicach Pau.

Z ponurą miną nadal zgodził się stanąć na podium przy wiwatach swojego przyjaciela Grahama i niewyczerpanych łzach radości żony. Z głośników po raz kolejny zaśpiewane zostało „God save the Queen”, co było prawdziwym hitem podczas Historic Grands Prix…

Lekarz zaprasza Alana do osobnego prefabrykatu, koniecznie chce go zbadać. Kończy sceptycznie:

– Nie mam nic szczególnego do powiedzenia na temat pańskiego ogólnego stanu zdrowia, panie Baillie, ale wygląda na to, że padł pan ofiarą halucynacji. Radzę również jak najszybciej wykonać badanie mózgu, aby… uspokoić nas wszystkich.

Alan kręci głową, nie wierząc, że to, co zobaczył, było wytworem jego wyobraźni:

– Doktorze, ja nie piję, prawie w każdy weekend używam tylko oparów benzyny. Ta szalona historia jest dla mnie pierwsza.

– Wszystko ma swój początek, panie Baillie. Osiągasz wiek, w którym ciało bez ostrzeżenia płata figle. Zrób ten skan, proszę.

Brytyjczyk kiwa głową, aby zadowolić lekarza i jak najszybciej odnaleźć wolność na padokach… w poszukiwaniu tego przeklętego samochodu-widma. Susan idzie w jego ślady i ma już dość grabieży stadionu Philippe'a Tissié po raz trzeci.

– Alan, ten samochód nie istnieje! Śniłeś, jesteś zmęczony. Wróćmy do ciężarówki.

Spotkanie się kończy, wszyscy ładują sprzęt do naczep, aby przewieźć go na inny tor, dokładnie do Monako. Susan przygotowała kabinę, która służy jako ciemnia wewnątrz pojazdu. Ta mała przegródka pozwala jej wywoływać odciski tak szybko, jak to możliwe, w drodze. Zdjęcia wspaniałego wyścigu jej mężczyzny pływają na tacy przed jej zniecierpliwionymi oczami.

- O mój Boże !

– Co się dzieje, kochanie?

Susan szybko szuka wiarygodnego kłamstwa i powoli reaguje.

– …nic poważnego Alan, tylko że mój aparat dzisiaj dziwnie nie działał.

Alan znów narzeka, odkładając stos opon:

– Witamy w czwartym wymiarze…

 

W świetle czerwonej lampy Susan ze zdumieniem przygląda się dziwnemu białemu samochodowi otoczonemu luminescencyjną aureolą.

Na wszystkich zdjęciach przedstawiających jej męża widzi za nim upiornego Lotusa 32 bez śliniaka i jego kierowcę w czarnym kasku. Masuje skronie, próbuje znaleźć racjonalne wytłumaczenie tego, co widzi. Nikt do niego nie przychodzi. Postanawia milczeć na temat swojego odkrycia, aby nie narażać się na kpiny ze strony niewierzących i oszczędzić męża pilota, już mocno doświadczonego tą historią. Dziś śmiało można go oskarżyć o fałszowanie wizerunku w nadziei na rehabilitację fantazyjnych wypowiedzi Alana. Pozostało już tylko jedno zdjęcie – zdjęcie podium. Pojawiają się sylwetki pierwszej trójki, a następnie zamknięta twarz Alana kontrastująca z radością kierowców Lotusa. W końcu pojawia się czwarta osoba, jakby skąpana w promiennej mgle. Ta ostatnia rysuje dłonią literę V oznaczającą zwycięstwo i pokazuje szeroki uśmiech, któremu towarzyszy żartobliwe spojrzenie na Susan.

- O mój…!

Tym razem powstrzymuje się od okrzyku, by nie wzbudzić podejrzeń mężczyzny. Chichocze gorączkowo, zakrywa usta dłonią i śmieje się szaleńczo. Susan właśnie bardzo wyraźnie zidentyfikowała ducha, który szczęśliwie dzieli się z mężem pierwszym krokiem.

Wcale nie zmęczony Alan nalega, aby sam poprowadzić ciężarówkę jadącą do Monte-Carlo. Susan prawie zasypia na siedzeniu pasażera, gdy pojazd majestatycznie opuszcza tor, prowadzony przez wolontariuszy organizacji. Wielkie pożegnania, dźwięki klaksonów i już zapada noc.

Ledwie wjechał na autostradę A64, widzi w oddali dziwny mleczny blask na moście łączącym autostradę. Im bardziej zbliża się do źródła światła, tym bardziej zaciska mu się gardło. Nie ma odwagi uwierzyć, że jego umysł wciąż płata mu figle. Na wprost, kilka metrów nad ziemią, bardzo wyraźnie widać białego Lotusa 32 zaparkowanego przy barierce, a obok niego stoi kierowca. Jest z odkrytą głową i wita Alana serdecznie jak starego przyjaciela.

– Imię D…! Alan gwałtownie hamuje i zatrzymuje ciężką ciężarówkę na pasie awaryjnym. Susan budzi się gwałtownie i w odruchu ratunkowym włącza ostrzeżenia.

- Oszalałeś ?

Alan wskoczył już na asfalt i zbierając się na odwagę, biegnie w stronę mostu.

Kiedy pięć minut później wraca do chaty, jest blady jak prześcieradło i próbuje przekonać zmartwioną żonę:

– Cholera, już go nie ma! On tam był ! Na moście ! Wiem, kim on jest i znamy go!

Susan odwraca się lubieżnie do drzwi, aby ponownie zasnąć, ukrywając w ciemnościach kabiny psotny uśmiech:

– Czy zamierzasz nam jeszcze raz powtórzyć, że odwiedził cię twój stary przyjaciel Jim Clark? Nikt ci nie uwierzy. Zaakceptuj ten fakt i podziękuj Jimowi za popchnięcie Cię dzisiaj do zwycięstwa. A teraz jedź, bo będziemy mieli wypadek.

Alan pozostaje oszołomiony i niemy w obliczu spostrzeżeń swojej żony, już bliskiej ponownego zaśnięcia. Nie prosi o resztę; słychać gwizdek hamulców pneumatycznych i konwój powoli wraca na drogę. Haggard za kierownicą swojej dużej ciężarówki Alan wydaje się, że cichym głosem spotyka ducha:

– Do zobaczenia za rok, mój stary przyjacielu Jim.

 

-

Alan Baillie urodził się 17 stycznia 1937 roku i zdobył 8 tytułów krajowych i 2 tytuły międzynarodowe w różnych kategoriach. Ten nienasycony kierowca w swojej karierze wziął udział w tysiącu wyścigów, a to jeszcze nie koniec!

Jim Clark urodził się 4 marca 1936 roku, jest prawdziwą legendą sportów motorowych. Zdobył 2 tytuły mistrza świata formuła 1 w latach 1962 i 1965 jako jedyny czterokrotnie zdobył Grand Prix de Pau. Zmarł w 4 roku podczas wyścigu Formuły 1968…

-

Komentujcie i przesyłajcie nam swoje teksty za pośrednictwem grupy na Facebooku „Na kwarantannie z AUTOhebdo”. Redakcja będzie dokonywać selekcji codziennie. Twoje klawiatury!

Medhiego Casauranga

Pasjonat historii sportów motorowych we wszystkich dyscyplinach, nauczyłem się czytać dzięki AUTOhebdo. Przynajmniej tak mówią wszyscy moi rodzice, kiedy widzą moje imię w środku!

0 Zobacz komentarze)

Aby przeczytać także

komentarze

*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!

0 Uwagi)

Aby napisać komentarz