23 stycznia Max Mosley zlecił największemu angielskiemu instytutowi badań technologicznych Ricardo szczegółowe badanie dotyczące tego, jak osiągnąć swój cel: ograniczenie budżetu zespołów do 30-33 mln euro. Gruby plik rozesłany bardzo późno do zespołów i członków Rady Światowej (CM). „Nie ma czasu na dogłębne przestudiowanie tego, zrobimy to podczas spotkania Foty 6 maja” – mówią szefowie. Nie dzieli nas kilka dni. 29 kwietnia FIA CM przyjęła projekt. Czy od tego czasu była wojna?
Jaki jest pomysł Mosleya?
„Przemysł motoryzacyjny i usługi finansowe, główne zasoby F1, przeżywają kryzys – utrzymuje. Straciliśmy już jednego producenta, Hondę. Nie możemy się doczekać, aż inni pójdą ich śladem. Pomimo moich próśb, żaden z nich nie był w stanie zagwarantować, że zostanie na stałe. Nie możemy czekać i mieć nadzieję, że nic złego się nie stanie. Na razie kryzys F1 jest w niewielkim stopniu dotknięty, ale zostanie mocno uderzony po wygaśnięciu obecnych kontraktów. Dlatego zaproponowałem i głosowałem za F1 z budżetem zablokowanym na poziomie 44 milionów euro, przy rygorystycznej kontroli, w zamian za którą zespoły przestrzegające tego systemu będą miały pewne swobody techniczne i sportowe. Zasadniczo Mosley ma rację. Producenci zmniejszyli swoje udziały, a sponsorzy – ci, którzy mają odwagę pozostać – z pewnością zrobią to samo. Na razie F1 działa w oparciu o budżety przyjęte w połowie 2008 roku. Jeśli chodzi o formę, nie można ufać producentom. Ci, którzy są w F1, chcą tam pozostać na długo. Stąd ich wytrwałość.
Cały artykuł w środę w AUTOhebdo nr 1700.
komentarze
*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!
0 Uwagi)
Aby napisać komentarz
0 Zobacz komentarze)