Mercedes: powrót do normalności we Francji?

Mercedes, który borykał się z trudnościami przed dwoma Grand Prix, ma nadzieję, że będzie mógł liczyć na powrót na bardziej tradycyjne tory, takie jak Francja, aby ożywić dynamikę i nadrobić stratę w Red Bullu. 

opublikowany 15/06/2021 à 15:21

Aleksandra HERBINA

0 Zobacz komentarze)

Mercedes: powrót do normalności we Francji?

Lewis Hamilton i Mercedes mają nadzieję, że znów znajdą uśmiechy w Var. ©DPPI.

Mercedes zbliża się dwa skomplikowane weekendy, a w ostatnich latach rzadko zdarzało się, aby o tym nie wspominać. Siedem małych punktów zdobytych przez firmę z gwiazdą odzwierciedla słabe wyniki czarnych strzałek w wyścigu. Po wyścigu w Baku więcej mówiło się o błędzieHamilton Mercedes ma tylko problemy, ale nie dajcie się zwieść: niemiecki zespół miał problemy w ostatnich tygodniach. Toto Wolff Nie ukrywał tego: „Nie mieliśmy konkurencyjnego samochodu, kropka. Mamy problemy z temperaturą opon.” Z tego co zaobserwowaliśmy podczas dwóch ostatnich wyścigów, Mercedes dość mocno ucierpiał w porównaniu do swoich konkurentów na typowo miejskich torach. To dobrze, wkrótce nie będzie już żadnych wycieczek po mieście. 

Grand Prix Francji (20 czerwca) może być powiewem świeżego powietrza dla zespołu Brackley, wyścigiem mającym na celu przywrócenie Mercedesa na szczyt rankingów, na jego miejsce, które zajmuje od początku ery hybryd. O ile zdecydowana dominacja niemieckiej drużyny stała się normą, to widać, że w ostatnim czasie została nieco podważona. Jednak ten weekend może równie dobrze oznaczać początek powrotu panujących mistrzów świata do biznesu.

Po co ? Bo wydaje się, że utwór Paula Ricarda jest dla nich stworzony. Od 2018 roku i ponownego pojawienia się w kalendarzu rundy francuskiej, trasa Var tak naprawdę zawsze faworyzowała te, które wówczas jeszcze nazywano srebrnymi strzałkami. Przed spakowaniem walizek we Francji lider mistrzostw Max Verstappen nie jest całkowicie spokojny. „Wracając na normalne tory, wiem, że będą mocne i trudne do pokonania” – analizował. I nie bez powodu Lewis Hamilton zdobył dwa ostatnie pole position we Francji, dwa ostatnie zwycięstwa i doznał tylko jednej kolizji Valtteri Bottas w pierwszej rundzie w 2018 roku uniemożliwił gwiazdorowi podpisanie dwóch dubletów. 

Jest zatem nadzieja dla Toto Wolffa i jego gangu. W przypadku awarii w ten weekend byłby to jednak czerwony alarm. Wymówka dotycząca niekompatybilności W12 z trasami miejskimi nie byłaby już wówczas aktualna i byłaby to raczej kwestia uogólnionego problemu. Wybuch dumy jest tym bardziej pożądany we Francji, jako wielki cyrk F1 następnie zadowoli się dwiema rundami w Austrii, na torze, na którym często się uśmiechał czerwony Byk w ostatnich latach (Verstappen zwyciężył w 2018 i 2019 r.). Dwa sukcesy Mercedesa w Austrii w 2020 r. (Bottas, a następnie Hamilton) wynikały prawdopodobnie bardziej z całkowitej przewagi ich jednomiejscowy zamiast bezpośredniej zgodności ich maszyny z tą krótką, ale szybką ścieżką. 

Do przerwy letniej Lewis Hamilton i Mercedes powinni mieć bardziej precyzyjny obraz poziomu swojego samochodu. Bo po Austrii będzie Silverstone (18 lipca), Grand Prix, które Lewis Hamilton wygrał już siedmiokrotnie na oczach swoich fanów, a zwłaszcza Węgry (1 sierpnia), które nie są ani czymś więcej, ani mniej niż torem, na którym siedmiokrotny mistrz świata najczęściej (8 razy) podnosił ręce w swojej karierze.

Jeśli w ciągu tych dwóch rund Mercedes nadal będzie tracił do Red Bulla, będzie powód do niepokoju. Tymczasem Mercedes z ufnością patrzy w przyszłość: „Wkrótce wrócimy do czołówki” – oznajmia Toto Wolff. Czas pokaże kiedy i jak.

0 Zobacz komentarze)