Wirtualny GP Monako: zwycięzca Russella, przegrywa simracing

George Russell zapewnia Williamsowi drugie zwycięstwo z rzędu w internecie, ale zaproponowane widowisko wystarczy, aby umocnić przekonania przeciwników e-sportu. 

opublikowany 25/05/2020 à 11:45

Juliena BILLIOTTE

0 Zobacz komentarze)

Wirtualny GP Monako: zwycięzca Russella, przegrywa simracing

Jazda po ulicach Księstwa, czy to w rzeczywistości, czy w grze wideo, to wymagająca sztuka, wymagająca talentu i precyzji. Szkoda, że ​​wirtualny odpowiednik legendarnego Grand Prix Monako zorganizowanego w ostatnią niedzielę przez Liberty Media przerodził się w totalny przewrót.

Sytuacja tym bardziej godna ubolewania, że ​​zrobiliśmy wszystko, aby relacjonować wydarzenie: transmisja wyścigu na kanałach Canal+ ze zwykłym zespołem dziennikarzy i komentatorów oraz duplex z Warsztatem RenaultEsteban Ocon po raz pierwszy od startu Wirtualnych Grand Prix zamierzał bronić szans francuskiego producenta.

Valtteri Bottas był tam również o godz Mercedes i zwiększyło liczbę startujących na rok 8 obecnych w wirtualnej sieci do 2020, co stanowi rekord. Zestaw tak egzotyczny jak zawsze, bo byli też piłkarze (Thibaut Courtois, Pierre-Emerick Aubameyang), którzy zdecydowanie pasjonowali się simracingiem, a nawet Luis Fonsi, portorykański piosenkarz, który kilka lat temu zrobił furorę swoim hitem Despacito.

Pierwsza przeszkoda nastąpiła jeszcze przed startem, gdyż Ocon nie mógł wziąć udziału w wydarzeniu ze względu na problem techniczny.

Po sesji kwalifikacyjnej rozegranej w deszczu, zakończonej ładnym pole position dla rezerwisty Haas Pietro Fittipaldiego, wyścig odbył się na suchej nawierzchni, ale szybko zrobiło się nieprzyjemnie. Autor świetnego startu z pierwszego rzędu, George Russell, zwycięzca już w Barcelonie, objął prowadzenie na Ste Dévote i nigdy więcej nie oglądał się za siebie. Lepiej było tego nie robić, biorąc pod uwagę smutny spektakl, jaki się czasami przedstawiał.

Na tym właśnie polega cały problem z simracingiem, gdy obrażenia nie są aktywowane, a uczestnicy traktują wszystko trochę zbyt lekko. Grand Prix czasami przypominało wyścigi samochodów seryjnych, ze szczególnym uwzględnieniem Lando Norris, autor manewru kamikadze na Arthurze Leclercu podczas hamowania na Ste Dévote.

Brytyjczyk, który mimo to całe życie spędza na swoim symulatorze i dlatego nie jest nowicjuszem, popchnął występek do tego stopnia, że ​​powtarzał słowo w słowo wymówki podnoszone przez Simona Pagenauda gdy ten niepokoił pilota McLaren podczas poprzedniej rundy IndyCar online. Nadal czekamy na oburzone krzyki oburzonego 2.0, który pod pręgierzem Francuza. 

Wszystko to sprawiało wrażenie szczęśliwego bałaganu, ku wielkiemu przerażeniu profesjonalistów simracingu, którzy po tym wyścigu mogą zasadnie uważać się za pokrzywdzonych, którzy potrzebowali lat, aby dojść do wniosku, że e-sport został zaakceptowany. Dyscyplina sama w sobie, na którą zasługiwała naszą pełną uwagę. 

Juliena BILLIOTTE

Zastępca redaktora naczelnego AUTOhebdo. Pióro zanurzone w żółci.

0 Zobacz komentarze)