Czy naprawdę powinniśmy się obrażać na gwizdki i buczenie w F1?

W każdy wtorek dwóch naszych reporterów koncentruje się na gorącej debacie chwili. W tym tygodniu zastanawiamy się, czy naprawdę powinniśmy obrażać się na gwizdki i buczenia w F1.

opublikowany 12/07/2022 à 10:00

Gonzalo Forbes

1 Zobacz komentarze)

Czy naprawdę powinniśmy się obrażać na gwizdki i buczenie w F1?

Czy naprawdę powinniśmy się obrażać na gwizdki i buczenia w F1? ©DPPI

Fakty : Od czasu przybycia nowego pokolenia widzów, F1 wydaje się, że nieco odmłodzony. Dyscyplina ciesząca się znacznie większym rozgłosem niż dawniej, w szczególności dzięki Drive to Survive na Netfliksie, fanizm pojawił się na trybunach torów niczym stadiony piłkarskie. Dziesięć dni temu na Silverstone Max Verstappen został wygwizdany przez angielskich kibiców. Tydzień później w Austrii Lewis Hamilton spotkał się z takim samym przyjęciem ze strony holenderskich fanów, kiedy zakończył kwalifikacje na ścianie opony. Sceny wciąż niespotykane w F1, które w ostatnich godzinach wywołały sporo hałasu. Czy zatem powinniśmy się obrażać na gwizdy i buczenie?

TAK, przez Medhiego Casaurang-Vergez

Od jakiegoś czasu uważnie śledzę Grand Prix Formuły 1, ale nie ostrzegano mnie, że tor czerwony Byk Ring został przekształcony w gigantyczny stadion piłkarski!

Daleko mi do chęci odgrywania nieśmiałej dziewicy. Doskonale wiemy, że Monza to Świątynia prędkości, ale także miłośników sportu. Stabilny Ferrari, tak jak w swoim czasie Hockenheim było kolebką fanów Ferrari. Michael Schumacher na niemieckim stadionie. Nie jest zatem zaskoczeniem, że większość widzów zachęca kierowcę lub zespół tak bardzo, jak to możliwe, na swoim torze.

Bardziej niepokojące jest rzekome ekstremizm części jego zwolenników. Grupa ubranych na pomarańczowo fanów, mająca całkowitą obsesję na punkcie Maxa Verstappena, najwyraźniej zapomniała o szacunku i dobrodusznej atmosferze, które do tej pory pozwalały odróżnić F1 od meczu piłki nożnej.

Bomby dymne wypuszczone przed odlotem mogły zasłonić pilotom widoczność; w każdym razie szczególnie uniemożliwiały zobaczenie pierwszych sztuczek osobom, które je zapalały! Jaki jest sens istnienia takiego urządzenia?

Co więcej, w sieciach społecznościowych pojawiły się zeznania. Czapka Lewisa Hamiltona (Mercedes) była tematem spalenia książki przez całkowicie idiotycznego fana pomarańczy. Wspieranie drużyny może jednak odbywać się bez żywienia nienawiści do przeciwnika.

https://twitter.com/Alex27Hossler/status/1546176901114482690

Gwizdanie i wygwizdanie zawodnika, który ryzykuje życie na torze, nie jest zbyt dobre, ale nie jest niczym nowym, także w F1. Z drugiej strony, gdy takie zachowanie jest skierowane przeciwko widzom, wykracza ono całkowicie poza ramy sportowe. Tu ponownie, w sieci urosła góra zeznań. W większości przypadków to kobiety są ofiarami ataków werbalnych lub nawet fizycznych (dotykanie, podnoszenie sukienki). Rasizm też nie jest daleko: podobno słowo „czarnuch” zostało wypowiedziane przez fanów podczas meczu z Lewisem Hamiltonem. Niemal w większości tych przykładów internauci mówią o kibicach „holenderskich”.

W tych okolicznościach F1 nie może zadowalać się kampanią marketingową „We Race as One” i komunikatem prasowym. W przeciwnym razie można założyć, że sport zostanie odcięty od znacznej części kibiców ze względu na ludzi zacofanych, nie szanujących historycznego wizerunku sportu fair-play.

Armia Pomarańczowa była obecna w Austrii, aby wesprzeć Maxa Verstappena. ©DPPI

NIE, Jérémy Satis

Mam wrażenie, że po stronie F1 zależy nam na maśle, maślanych pieniądzach i spotkaniu z śmietanką, delikatnie mówiąc i odbiegając od zasad przyzwoitości. Moim zdaniem istnieje pewna hipokryzja, gdy widzimy, jak różni gracze Formuły 1 obrażają się z powodu krzyków, gwizdów i wygwizdywania niektórych kibiców w stronę rywali ich faworytów. Z oczywistych powodów ekonomicznych F1 patrzy na nową publiczność, która niekoniecznie zna kodeksy tej dyscypliny, i hipokryzją byłoby obwiniać ich za buczenie, gwizdanie lub wyrażanie emocji, podczas gdy sama F1 zdecydowała się zrobić widowisko i emocje to filary produktu.

Gwizdki i buczenia zawsze były integralną częścią fandomu. Starcia pomiędzy kibicami Verstappena, Hamiltona czy Leclerca również solą Formuły 1. Kiedy dwa tygodnie temu na Silverstone Verstappen został gwizdnięty, gdy odpowiadał na pytania Billy’ego Mongera przez fanów Hamiltona na Silverstone, nie przeszkadzało mi to. Oznacza to, że angielscy fani nadal żywią urazę do Bataviana po wyjątkowym pojedynku, jaki stoczyli w 2021 roku, a F1 dostarcza trwałych emocji. Oczywiście istnieją pewne granice, których nie należy przekraczać. Kiedy Verstappen bierze 51G i rozbija swoje jednomiejscowy pod ścianą opon w 2020 r. w Wielkiej Brytanii, oczywiście nie ma co świętować w obliczu siły szoku. Okazuje się oczywiście, że w przeciwieństwie do sportów zespołowych, kierowcy za każdym razem, gdy wsiadają do samochodu, ryzykują życiem i ten szczegół, który tak naprawdę nie jest szczegółem, zasługuje na wzięcie pod uwagę.

Gdzie postawić granicę, pytasz mnie? Oto całe pytanie. Moim zdaniem znalezienie tego jest całkiem naturalne. Gdy kierowca popełni błąd i wyjedzie z rozsądną prędkością, tak jak miało to miejsce w tym przypadku z Hamilton w Austrii, nie szokuje mnie widok pomarańczowej armii beztrosko słabnącej. Po prostu konieczne jest, aby zdrowy rozsądek, jakim zwykle obdarzony jest każdy człowiek, pozwolił nam uporządkować sprawy. Gdyby Hamilton doświadczył tego samego wypadku w Austrii co Zhou na Silverstone, nie jestem pewien, czy pomarańcze byłyby z tego powodu zadowolone. F1 ewoluuje i musi to zaakceptować. 

CZYTAJ TAKŻE > Gorzka pomarańcza dla Verstappena na ziemi Red Bulla

Gonzalo Forbes

Odpowiedzialny za formuły promocji (F2, F3, FRECA, F4...). Niesiony dzięki łasce Franco Colapinto.

1 Zobacz komentarze)

Aby przeczytać także

komentarze

*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!

1 Uwagi)

G

GOŚCIE LIONEL LOEW

13 o 07:2022

Uważam, że takie nastawienie fanów jest odświeżające i ekscytujące. Mnóstwo pikanterii dla lekarza rodzinnego. Obrażać się, że spłonęła czapka Lewisa… tak, meh. On już go kupił, więc robi z nim, co chce, a potem widzi zdjęcie, sytuacja jest świąteczna, Lewisa też nie zamierzamy palić… Myślę przede wszystkim, że mamy tendencję do częstego obrażania się chwili obecnej, a przede wszystkim chęć kontrolowania za wszelką cenę zachowań ludzi zgodnie z własnymi egoistycznymi oczekiwaniami.

Aby napisać komentarz