Najbardziej dokuczliwe umysły z pewnością zwrócą uwagę, że tak było Ferrari w rozpadzie niskiego muru Mercedes w Meksyku. Najbardziej kartezjański po prostu argumentuje, że nie ma nic lepszego niż nawyk zdobywania szczytów, aby zachować przytomność pomimo braku tlenu charakterystycznego dla tych decydujących momentów, które prowadzą do zwycięstw i porażek, zwłaszcza na wysokości 2241 m n.p.m., w stolicy Meksyku gdzie powietrze jest rzadkie jak błąd Max Verstappen. Lekcja płynąca z tego Grand Prix jest taka, że można było spędzić osiem długich lat na obrzydzaniu konkurencji, podejmując najlepszą decyzję 20 razy w roku we właściwym czasie w niedzielę, bez gwarancji powrotu nastroju, gdy samochód w końcu zdecyduje się na odzyskać trochę koloru po ośmiu miesiącach spędzonych w cieniu. Nie cofamy się w mgnieniu oka od spokoju walk o Top 5 do zawrotów głowy walk o zwycięstwo. W Meksyku, zanim stratedzy zmoczyli nogi, wszystko wskazywało na to, że Mercedes w końcu miał szansę na to cholerne zwycięstwo, które umykało mu od początku sezonu, po bardzo bliskim zbliżeniu się do Austin (USA).
[
Ten artykuł jest przeznaczony wyłącznie dla subskrybentów.
Pozostało Ci 90% do odkrycia.
Już subskrybujesz?
Zaloguj się
- Nieograniczone przedmioty premium
- Magazyn cyfrowy od 20:XNUMX w każdy poniedziałek
- Wszystkie numery AUTOhebdo dostępne od 2012 roku
komentarze
*Przestrzeń zarezerwowana dla zalogowanych użytkowników. Proszę vous connecter aby móc odpowiedzieć lub opublikować komentarz!
0 Uwagi)
Aby napisać komentarz
0 Zobacz komentarze)